Komentarze: 3
zasnęlam w trakcie filmu "Zmruż oczy"...... toteż nic dziwnego w tym nie zauważam
jeny jaka jestem do niczegoś...taka cała zestresowana jestem i aż mnie w gardle tkwi taka gula z nerw zrobiona...najmniejsza pierdoła doprowadza mnie do stanu takiego że się nie nadaje ani do uzytku zewnetrznego a wewnetrznego tym bardziej nie..a wlasnie były wczoraj u mnie kolezanki takie od picia piwa i się klocilysmy co jest na pierwszym miejscu w naszych zyciach wszystkich trzech...i żadna doslownie żadna nie wymienila sexu...no kurde bez zartow jak na zebraniu kolka rozancowego...wyszlo na to ze najbardziej to lubimy jesc, spac i się kapac...no bez jaj w sensie doslownym...ja nie wiem co będzie dalej nie wiem na prawde...a jeszcze wczoraj zauwazylam ze w sweterku made in nowy calkiem jest ubytek techniczny się pruje przy zatrzasku ...tak mnie to rozwalilo ze nie wiem jakby co najmniej najwieksza tragedia mnie spotkala...boze jakas wrazliwa się robie albo mi calkiem wali na dekiel...tymczasem i w tej chwili opcjowalabym za tym drugim niestety...poza tym mam medialne fobie, znaczy się mnie ujawniaja...kurde się naogladam i naczytam i naslucham o tych wyrzucanych z pociagow i dzganych nozem przez kierowce autobusu to się boje przemieszczac...no sorry ale na piechte 120 kilo to ja dylac nie będę, nigdy na pielgrzymce nie bylam wprawy brak...w kazdym razie (udam ze się nie wkurwilam ze mi się komp zawiesil)..jechalam z kierowca niedoszlym zabojca, który nieomal przejechal zegnajaca się czule pare ...ludzie to barany ja nie mogę, jak można stac na srodku wjazdu na stanowisko...niewazne...calujacy chcial kierowce pobic ale wolal dalej calowac a luba już jedna noga w autobusie była wiec dal se na luz...kierowca niedoszly pobity jednak się zestresil biedak co mialo ogromny wplyw na moje dalsze podroznicze samopoczucie...spieta bylam do granic mozliwosci , czulam się jak na karuzeli i prosilam wszystkim nieswietych i swietych o przezycie..facet się ewidentnie nie wyrabial na zakretach, hamowal w ostatniej chwili na czerwonym a ja bylam w trakcie zgonu...chcialam się nawet ewakuowac znaczy uciec ale dokad i ciemni i wcale do domu chcialam...tak wiec zahipnotyzowalam przednia szybe tak się w nia wlepialam ...nagle przypomnialam sobie ze może by poczytac, fakt nie bylam bardzo w stanie ale co szkodzilo sprobowac...wyciaglam „11 minut” (ciekawa swoja droga czy tyle mi zostalo czy mniej) i czytam ...nawet niezle mi szlo a tu tadam zdanko:”...ale czyz to ryzyko jest wieksze niż prawdopodobienstwo , ze autobus, który wiozl mnie tu przez 48 godzin ulegnie wypadkowi...”...no tylko tego mi było trzeba...schowalam ksiazke i już na prawde było mi wszystko jedno... o 21 bylam w domu...
a biomet mamy niekorzystny...wiedzialam że coś jest nie halo
powiem tak: mieszanie tequili, piwa i wina to nie jest dobry pomysł...serio...wylogowałam się z życia na cały boży dzień....zjedzenie śniadania po szesnastej to był sukces dosłownie...w nagrodę za swoją wątpliwą mądrość okupiłam się w ciuchy...niech żyje reserved ole!
"ludzie się zmieniają"-skomentowal Mlodszy narzekania Starszego na nauczycielkę...zadziwia mnie, a ma dopiero 4 latka...ciekawa jestem co będzie dalej...
Kuba: a ty musisz miec ten tatuaz?
Ja: no teraz juz musze
K:to on sie niczym nie zmyje?
J: nie juz sie nie zmyje (tu nastapilo szczególowe wyjasnienie dlaczego )
K: wiesz bo ja na leżakowaniu jak myśle o tym tatuażu to sie boje i chce mi się plakać...
nic innego jak wez czlowieku i pumeksem drzyj...
akuratnie na jedynce "gusta i guściki" pasuje jak ulał...