Archiwum czerwiec 2004


cze 27 2004 ....
Komentarze: 7

moj wredny komputerek nie pozwala mi sie z Wami pozegnac ale nie ze mna te numery....spakowana , zwarta i gotowa jade za niebawem...drżyj stolyco przybywam ...kurde trzymajcie za mnie kciuki, potrzebuje tego wyjatkowo...

pamietam jak zalozylam pierwszego bloga i pierwszy komentarz wpisala naamah...napisala ze blog uzaleznia i miala racje...postaram sie do Was zagladac, wiadomo nalogi nalezy pielegnowac...milego wakacyjnego odpoczynku zycze...

niemozliwe : :
cze 21 2004 ....
Komentarze: 9
wypiłam trzy kawy...słuchałam trójki i rmf, jak zadzwonią to im powiem...i kilkanaście razy „sprzedajesz mi fałsz....samym spojrzeniem tłumisz mój gniew...”....pokłóciłam się „zaocznie” i trochę bardzo...dzięki resztkom zrozumienia przełknęłam przepraszam...ręczniki nie schną, bo przecież pada....zrobiłam korektę vatu, a dostarczyciela kasy jakoś nie widać...mleko się skończyło, w lazience nie ma cieplej wody , a ja pale coraz wiecej...dosyć mam tego dnia najserdeczniej
niemozliwe : :
cze 20 2004 ....
Komentarze: 9

wyregulowalam brwi

wyregulowalam kazdy paznokiec

wyregulowalam sie melisą

jeszcze tylko tydzien

niemozliwe : :
cze 19 2004 ....
Komentarze: 6
obecnie znajduję się w stanie permanentnego (cokolwiek to znaczy) stresu...stres ten objawia się głównie snami (które są krótko mówiąc nieciekawe) i ogólnym rozbiciem na części pierwsze (cokolwiek to znaczy jest nie do zniesienia)...coby temu skutecznie przeciwdziałać wybrałam się na przejażdżkę rowerową tak zwaną nieplanowaną, czyli gdzie mnie pedały poniosą (ups głupio brzmi)...tak wiec jadę sobie jadę i se myślę nieźle mi idzie...słoneczko świeci, dzika róża pachnie, jaśmin się tez nie opierdzielał i pachniał niezgorzej...po jakiścik 14 kilometrach myślę se zapale...ustałam (gwara mazurska mniam) se w lasku i zapaliłam zadumawszy się głęboko nad swym losem...czyli co to będzie jeśli zajadę za daleko i nie dam rady wrócić...a tam dam rade (resztki optymizmu się ujawniły znienacka)...dojechałam z miasta A do miasta B (dokładnie 28 km)...obejrzałam stare kąty...powspominałam to i owo (miłe to wspominanie nawet)...no dobra se myślę wracam nie ma to tamto...jadę abarotno czyli z miasta B do miasta A ...drogowskaz ostrzegł mnie po jakimś czasie: rób se babo co chcesz ale jeszcze 19 kilo ci zostało, ciekawe co z tym zrobisz łamago...ja bez kasy, bez mineralnej...język już mam na brodzie, jak nie w pasie...cienko to widzę, ale kręcę....jak pragnę podwyżki po drodze obejrzałam wszystkie butelki leżące w rowie, patrząc za nimi tęsknie oblukałam również opakowania po batonach, a o kubeczkach po kawie nawet nie wspomnę...w stanach całkowitego wyczerpania fizycznego i braku płynów w organizmie śmieci strasznie działają na wyobraźnię...jak po tych 60 km dojechałam do domu...jak padłam na wyrko...jak się napiłam czegoniebadź....jeju jaka ja byłam szcześliwa...tego się nie da opisać...
niemozliwe : :
cze 16 2004 ....
Komentarze: 9

mantra na dziś: "jestem silniejsza niż mi się wydaje, dam radę, dam rade, dam radę..."...jeszcze tylko uwierzyć zostalo i będzie z górki

niemozliwe : :