postanowiłam rozpocząć porządki przed komunijne....zainaugurowałam tę czynność powyciąganiem petów z kwiatka przy kompie...jest mi wdzięczny...kolejne czynności muszą poczekać, bo straciłam tak zwaną wenę sprzątaczą....już od dawna nosze się z myślą żeby zrealizować jedna z moich fantazji...(nie ma co przeżywać nie o tym mówie)...a mianowicie napisać długa notkę....w końcu po to się ma bloga nie....co prawda nie wiem kiedy entuzjazm mnie opuści i w którym momencie komp mi się zawiesi ,bo dzisiaj się w tym lubuje...ale dobra....dostałam dzisiaj list.....normalny , zwyczajny list w kopercie...zyrklam na nadawcę...nie znam kobiety, ale ok....otwieram...szok....dwie kartki podaniowe drobniutkim maczkiem....linijeczka w liniejczkę...nie mogę wyjść z podziwu ...jak się komuś chciało....ale nic, czytam....napisała do mnie dziewczyna ze szczecina (rym nie zamierzony, tak zwany przypadkowy)....znalazła mój adres wśród członkiń (bez skojarzeń) klubu „pokarm i miłość”...ok., kiedyś dawno temu, kiedy hormony macierzyńskie we mnie buzowały zapisałam się do czegoś takiego....ale kiedy to było ...dawno w każdym razie...opisała mi bardzo dokładnie sytuacje zdrowotno rodzinną...imiona dzieci, męża, miejsce pracy męża, zajmowane stanowisko i zakres obowiązków pracowniczych , numer telefonu owszem jest także...ponieważ ma nadzieję, że odpiszę i zechcę z nią korespondować nie mogę jej zawieść...z listu wynika, że naprawdę jest bardzo samotna...ale za cholerę nie wyobrażam sobie w jaki to cudowny sposób napiszę zwykły list....już mi się nie chce klepać...miłego dnia:-)
Dodaj komentarz