lip 08 2004

....


Komentarze: 3
humor nadal mam permanentnie zjebany...zresztą troskliwie pielęgnuję ów stan nie dopuszczając do siebie żadnej optymistycznej myśli...masochistka emocjonalna jak nic...marudzę namiętnie mailowo i lajf ile wlezie...gdyby płacili za marudzenie byłabym prawdopodobnie obłędnie bogata i nie zawracałabym sobie główki pracą ani płacą...wczorajszy wypadek czyli usiłowania mojego męża coby mnie rowerem na studnię przydrożną zepchnąć uważam tym samym za całkowicie zaplanowany czyli nie przypadkowy...dobrze że chociaż dzisiaj słońce postanowiło się poprodukować trochę...dobre i to...piwwaaaaaaa!!!, musze się znieczulić...piję dzień dnia...czy to już nałóg?
niemozliwe : :
09 lipca 2004, 16:01
Nie no, to chyba jeszcze nie uzależnienie:)
kobieta zamężna
08 lipca 2004, 12:01
byle nie pić na smutno ;) a co do niedopuszczanie optymistycznych myśli - BŁĄD!!!
08 lipca 2004, 11:32
pozytywna rzecz: tak zawane \"zaulanie\" zuzywa nam mniej energii niz otypizm...

Dodaj komentarz